Modnie i Zdrowo

Bycie neurochirurgiem, to więcej niż praca, to sposób na życie!

27 kwietnia 2018 | Marta Kosińska-Bochenek

Przemysław Grzegorzewski. Fot. Tadeusz Poźniak

O trudnym zawodzie neurochirurga, pasji, jaką jest praca lekarza oraz codziennych wyzwaniach, z lekarzem, specjalistą neurochirurgii, Przemysławem Grzegorzewskim, rozmawia Marta Kosińska-Bochenek

Marta Bochenek: Wykonuje Pan bardzo wymagający zawód. Dlaczego zdecydował się Pan na tę, a nie inną specjalizację?

Lek. med. Przemysław Grzegorzewski: Po trzecim roku studiów mieliśmy obowiązkowe praktyki w Szpitalu Dziecięcym. Studenci byli przydzielani przez opiekuna praktyk do różnych oddziałów. Kiedy starszy lekarz zapytał się, kto chciałby odbyć praktykę na Oddziale Neurochirurgii, wyrwała się moja dziewczyna (obecnie żona), że to jest moje marzenie. I tak zostałem przydzielony na Oddział Neurochirurgii Dziecięcej. Tak też rozpoczęła się moja przygoda z neurochirurgią, najpierw jako studenta na praktykach, potem jako członka koła naukowego. To były ciekawe czasy. Przeprowadzaliśmy doświadczenia naukowe na szczurach, które potem prezentowałem na corocznych konferencjach pediatrycznych w Instytucie Pediatrii. Więc moje pierwsze manualne ćwiczenia, pierwsze wprawki chirurgiczne były na zwierzętach. W późniejszych czasach zostałem zatrudniony w Instytucie Pediatrii i stałem się szefem koła naukowego.

Chyba żaden lekarz nie wzbudza tylu obaw, co chirurg. Jak Pan układa relacje ze swoimi pacjentami, aby były poprawne pod każdym względem?

Kilka lat temu przeprowadziłem z moją żoną – również lekarzem – ankietę, zadając pacjentom pytanie, jakiej cechy najbardziej poszukują u chirurga, który miałby ich operować. Odpowiedzi wzbudziły w nas zdziwienie, ponieważ ani zdolności manualne, ani ukończone szkolenia, ani stopnie naukowe nie miały dla pacjenta takiego znaczenia, jak możliwość szczerej rozmowy z lekarzem przed zabiegiem – wyjaśnienie, na czym zabieg będzie polegał, czy są rzeczywiste wskazania do operacji oraz jakie są możliwe powikłania. Drugą najczęściej pożądaną cechą u chirurga była umiejętność zaopiekowania się chorym po zabiegu. To dało nam do myślenia.

Zatem zgadza się Pan zapewne ze stwierdzeniem, że zawód
lekarza to misja i powołanie?

Kilkanaście lat temu na Oddziale Neurochirurgii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Prokocimiu, gdzie związałem swoją drogę życiową z neurochirurgią, odkryłem tajemnicę bycia dobrym lekarzem. Obserwując szefów różnych klinik, napatrzyłem się na ludzi oddanych pacjentowi, kochających swoją pracę, która stanowiła dla nich nie tylko sposób na zarabianie pieniędzy, ale była powołaniem do pochylania się nad chorym. Zrozumiałem, że bycie lekarzem nie polega tylko na wykonywaniu bezbłędnie procedur medycznych, ale na chęci rzetelnego służenia pacjentowi. Zobaczyłem, że jeśli lekarzowi zależy na zdrowiu chorego, to osiąga on lepsze wyniki terapeutyczne.

Z jakimi schorzeniami najczęściej trafiają do Pana pacjenci?

Najczęstszą chorobą, z która przychodzą pacjenci, są bóle kręgosłupa wynikające z dyskopatii. Jest to choroba cywilizacyjna.

Czy można pewnym schorzeniom zapobiec, zastosować profilaktykę?

Neurochirurgia jest chyba jedną z najprężniej rozwijających się dziedzin medycyny, gdyż w zastraszającym tempie wzrasta liczba ludzi cierpiących na choroby kręgosłupa. Wielu z tych chorób można uniknąć, zmieniając sposób spędzania wolnego czasu z siedzącego na aktywny wysiłek fizyczny. Ale dzieje się tak, że ludzie coraz więcej pracują, godzinami siedzą przy komputerze, a potem w samochodzie, mało się ruszają, nie mają czasu na odpoczynek i kręgosłup wysiada.

Skoro pierwszym krokiem w profilaktyce jest aktywność
fizyczna, to jaką dyscyplinę sportu poleciłby Pan, aby zapobiec ewentualnym chorobom kręgosłupa?

Zdecydowanie pływanie i to najlepiej na plecach. Pomocne może być także uprawianie nordic walking, spokojny bieg, a także ćwiczenia indywidualne wzmacniające mięsnie grzbietu oraz rozciągające, np. roler.

Wspomniał Pan, że neurochirurgia prężnie się rozwija. Na czym polegają dziś operacje kręgosłupa i kiedy są one konieczne?

Trzeba mieć świadomość, że moja rola w leczeniu schorzeń kręgosłupa polega na właściwym zakwalifikowaniu do operacji. Leczenie operacyjne rozważamy na ogół, jeśli inne metody terapii zawiodły, tzn. farmakoterapia i przede wszystkim rehabilitacja. Natomiast bezwzględnym wskazaniem do natychmiastowego podjęcia leczenia operacyjnego są zaburzenia zwieraczy, nietrzymanie moczu oraz opadanie stopy.

Czy są mniej inwazyjne sposoby leczenia schorzeń kręgosłupa?

Jeżeli z jakiegoś powodu rezygnuje się z operacji, np. ze względu na duże ryzyko okołooperacyjne, można zastosować zabiegi zmniejszające odczuwanie bólu, np. ostrzykiwanie korzeni nerwowych lub termolezję.

Zawód neurochirurga jest obarczony ogromną odpowiedzialnością, która wbrew pozorom nie kończy się na operacji. Co w Pana pracy bywa najtrudniejsze?

Praca przy stole operacyjnym to nie tylko duży wysiłek fizyczny – stanie w jednostajnej, niewygodnej pozycji, często przez wiele godzin, ale przede wszystkim ogromne obciążenie psychiczne. Każda operacja jest zupełnie inna niż poprzednia. Choć wyglądają podobnie, to jednak nie przebiegają tak samo i zawsze czyhają te same niebezpieczeństwa i powikłania, które mogą się przydarzyć, jeżeli chirurg na moment zapomni, że każdą ma wykonywać z taką uwagą i zaangażowaniem, jakby ją robił po raz pierwszy. Tutaj nie może być mowy o rutynie.

Czy pamięta Pan swoją pierwszą operację?

Pamiętam chwilę, kiedy mój ówczesny szef, profesor Kwiatkowski, pierwszy raz dał mi skalpel do ręki i kazał operować chorego. Pamiętam emocje, które mi towarzyszyły przy tamtym zabiegu. Najwięcej radości doświadczyłem, gdy operowany przeze mnie chory wychodził ze szpitala.

Jakie są Pana marzenia zawodowe?

W obecnym systemie służby zdrowia pacjent nierzadko staje się numerkiem w kolejce do specjalisty, kolejnym rozpoznaniem, chorobą, a nie człowiekiem z indywidualnym przeżywaniem choroby, z sobie właściwym progiem bólu, z różnorakimi emocjami związanymi z poczuciem zagrożenia, jakie niesie choroba. Moim marzeniem jest stworzyć warunki do leczenia chorych, w których pacjent i jego dobro będą najważniejsze. Gdzie będzie czas dla pacjenta, a nie tylko dla kartek papieru, gdzie personel medyczny będzie ze sobą współpracować, a nie rywalizować, gdzie będzie panować życzliwość i cierpliwość.