Sebastian Plęs. Inne ciuchy ze sztalugi
14 sierpnia 2016 |Zaczęło się dwa lata temu, od sukcesu w konkursie Fashion in Cracow, gdzie Sebastian Plęs z Rzeszowa – student architektury na Politechnice Krakowskiej – pokazał swoje malowane ubrania. Ich oryginalność ujęła zasiadającą w jury Evę Minge, a młodemu projektantowi dała 2. i 3. nagrodę. Od tego czasu wie, że w świecie mody i designu jest dla niego miejsce. Opracował metodę nanoszenia farby akrylowej na tkaninę, dzięki czemu jego malowane bluzy i sukienki wyglądają jak obrazy, zwracają uwagę i czynią każdego wyjątkowym nawet w największym tłumie.
Zawsze lubił kredki i pędzle. Do dziś rodzice wspominają, jak przed laty świeżo pomalowane, białe ściany mieszkania, kilkuletni Sebastian z rozmachem porysował czarną kredką. Babcia też często powtarza, że gdy wnuczek rozrabiał, wystarczyło mu podsunąć blok i kredki, by rodzina miała zapewniony święty spokój. Aż dziw, że nie poszedł do szkoły plastycznej.
– Najpierw wymyśliłem sobie zawód prawnika – zdradza Sebastian Plęs, który nie od razu odkrył swoje powołanie. – Dlatego wybrałem klasę humanistyczną w I LO. Ale po trzech latach uznałem, że to nie to. Chciałem wybrać coś bardziej artystycznego i padło na architekturę. Dziś wiem, że wcale taka artystyczna nie jest, ale to z powodu przygotowań do tych właśnie studiów zacząłem jeździć na lekcje rysunku do Krakowa. Nauczyłem się podstaw – perspektywy, światło-cienia. Na studiach sztuka zeszła na bok, ale nadal kusiła. Więc kiedy przyszły wakacje, zacząłem chodzić na lekcje malarstwa.
Pobierał je u Piotra Lewandowskiego, artysty malarza z Rzeszowa. To, czego się nauczył, wykorzystywał w swoich architektonicznych projektach i obrazach, które zaczął malować na ubraniach.
– Nie lubię przeciętności i jednakowych rzeczy z „sieciówek”. Chciałem się wyróżniać na studenckich imprezach. Moje ubrania bardzo się wszystkim podobały. Zdjęcia wrzucałem na Facebooka. Zobaczył je znajomy z Warszawy i namówił do wzięcia udziału w konkursie Fashion in Cracow.
To był konkurs jakby stworzony dla niego, miał promować Kraków poprzez sztukę. Sebastian wykonał szkice miasta, a na ich tle umieściłem zdjęcia modela i modelki w ozdobionych malowidłami bluzach i koszulkach. Ubrania były wyraziste. Dobrze prezentowały się nie tylko na zdjęciach, ale również na wybiegu. Tak się spodobały jurorom z Evą Minge na czele, że kolekcja zdobyła 2. i 3. miejsce w kategorii Trendy.
Oryginalność projektów sprawiła, że zwróciły na nie uwagę także media. O 22-letnim studencie architektury, który pokonał konkurentów od dawna zajmujących się projektowaniem mody, zaczęły pisać gazety, informację powtórzył Teleexpress, a Dzień Dobry TVN zaprosił Sebastiana do udziału w programie. – Pod publikacjami w sieci wpisywano bardzo pozytywne komentarze. Ludziom się spodobało. To mnie też uskrzydlało – dodaje. Już wcześniej umieszczał swoje dzieła na ubraniach dla znajomych i „znajomych znajomych”, ale po programie zamówień przybyło. Malował coraz więcej. Także obrazy, bo z pędzlem w dłoni czuł się coraz pewniej. Zaczął się też zgłaszać do kolejnych konkursów (m.in. Off Fashion w Kielcach), wziął udział w ciekawych pokazach i sesjach zdjęciowych. Mówi, że wciąż gromadzi materiał w swoim portfolio.
Lubię twarze
Jego ubrania tak bardzo różnią się od innych malowanych ręcznie, ponieważ nie używa farb do tkanin, ale opracował sposób nanoszenia na materiał tekstylny farby akrylowej. – Metodą prób i błędów nauczyłem się dodawać do niej składniki, dzięki którym obraz na ubraniu jest bardzo trwały. Wzbogacony akryl tworzy na tkaninie gumę. Wystarczy ją zaprasować. Potem można wielokrotnie prać bez obaw, że zniszczy się wodzie, czy wyblaknie na słońcu.
Bluzki, sukienki, koszulki, bluzy, spódnice, kurtki – maluje na wszystkim. Ci, którzy je zakładają, wiedzą, że to coś niepowtarzalnego. – Nie jestem w stanie namalować drugi raz tego samego – oświadcza Sebastian. – Zawsze zmienię odcień, światło.
Ulubione tło to biel i czerń. – To najlepsze barwy, ponieważ wszystkie inne – czerwień, niebieski, zieleń – rozpraszają uwagę, która przy białym lub czarnym tle jest skupiona przede wszystkim na rysunku. A mi zależy, aby pierwsze skrzypce grały motywy, które maluję – nie ukrywa. – Kolor, połysk utrudniają to. Rodzaj tkaniny nie jest tak istotny. Ważne, aby nie była zbyt rozciągliwa.
Lubi rzeczy nowoczesne i proste. Ulubionym motywem są kobiece twarze, trochę tajemnicze, sensualne, ciekawe, o mocnych, przyciągających uwagę oczach. Czasem można w nich się dopatrzeć twarzy znanej modelki lub sławnego artysty.
– Inspiruję się modą. Wyrazistość i kolory na światowych wybiegach wpływają na moje malowanie – przyznaje projektant i podkreśla, że wciąż poszukuje nowych rozwiązań dla swojej twórczości. – Uczę się sam, metodą prób i błędów. Jak coś nie wyjdzie, ubranie ląduje w koszu.
Nie chce ograniczać się do odzieży. Zamierza nadal malować obrazy, a w przyszłości tworzyć designerskie meble, kreować wystrój wnętrz. Plastyczny talent potrafi wykorzystać na wielu polach. Dlatego ma już doświadczenie w tworzeniu teatralnej scenografii i kostiumów. Wykonał je do dwóch spektakli Akademii Aktorskiej „Artysta” – „Król Lew” i „Fame – Sława”. W przypadku „Króla Lwa” nie tylko pomalował 90 strojów dla dziecięcych aktorów, ale również przygotował makijaże.
Być jak Armani
Dziś Sebastian Plęs ma 24 lata, właśnie obronił na piątkę tytuł inżyniera architekta i kontynuuje studia. – Architektura pomaga – tłumaczy. – Szczególnie rysunek architektoniczny. Nawet, kiedy maluję twarz, myślę o niej bardzo geometrycznie. O układzie kości, aby obraz nie był płaski. Nawet ta nieszczęsna geometria wykreślna, którą przeklinałem na I roku studiów, pomogła.
I przypomina Giorgio Armaniego, który z wykształcenia również jest architektem.
– Chcę tworzyć rzeczy unikalne, wyjątkowe. Pod każdym z projektów się podpisuję i marzę, że ten podpis kiedyś będzie dużo znaczył. Teraz mam czas na poznawanie, podróże, przyglądanie się z bliska temu, co tworzy się w takich miejscach jak Nowy Jork. Nie myślę o stałym miejscu na ziemi, ale o realizowaniu projektów w różnych krajach. Zobaczę, jak świat mnie przyjmie.