Modnie i Zdrowo

Czy nastolatki nie potrzebują matki?

28 września 2016 | Marta Kogut

Fot. Pixabay

Nastolatki są mistrzyniami oddalania się. Jednego dnia w domu widzimy ukochaną córeczkę, dla której zdanie mamy jest najważniejsze, a możliwość wyjścia gdzieś tylko z mamą jest największym wyróżnieniem. Następnym razem nawet owa mama nie zauważa, kiedy to koleżanki przejmują rolę tych najważniejszych, drzwi do pokoju córki zamykają się z hukiem, a na pytanie, jak było w szkole, usłyszy tylko „spoko”. To i tak dobrze, bo mogłaby dostać niezrozumiałą emotikonkę i to nawet nie SMSem, tylko Messengerem…


 Chociaż w każdej mamie w takiej chwili budzi się niepokój, to warto wziąć głęboki oddech i przygotować się na fakt, że owa córeczka zaczyna dorastać. Wspomniane „oddalanie się”  to separacja. Jest ona podstawową wartością, która musi się zadziać między nastolatką a rodzicami, aby dziecko mogło zacząć się rozwijać. To proces oddzielania się od rodziców poprzez budowanie własnych granic, umacniania kontaktów z rówieśnikami (przeważnie tej samej płci), wyrażanie własnego zdania czy to w słowach, czynach czy ubiorze. Wszystko to służy autonomii dziecka, kształtowaniu jego tożsamości oraz tego nieuchwytnego czegoś, co „czyni mnie, mną”.

Co w takim razie może zrobić mama, która spogląda na zamknięte drzwi do pokoju córki i zachodzi w głowę: „Co ona tam robi…?”. Po pierwsze – zaufać. Tak wiem, nastoletnie dzieci to nie jest grupa wybitnie budząca zaufanie rodziców, ale nieufny rodzic będzie miał w domu nieufne dziecko. Rodzicu, przez ostatnie naście lat wychowywałeś to dziecko, więc uwierz, że czegoś się od ciebie nauczyło.  Nieustannie kontrolując dziecko, pozbawiając go szansy na budowanie tylko swojego świata, kształtujemy w nim brak poczucia własnej skuteczności oraz nie dajemy mu szansy na budowanie zaufania do samego siebie.

Po drugie – warto przyjąć fakt, że nawet jak będzie się bardzo starać, to nie zrozumie w stu procentach swojego nastolatka i nie pozna jego świata w całości. Dzieci w tym wieku muszą mieć swój świat i tajemnice, które nie są dostępne dla rodziców. To część ich prawa do rozwoju. Dzięki temu tworzą siebie. Taka separacja nie jest niczym złym. Wręcz przeciwnie, dzięki niej dziecko buduje swój sposób funkcjonowania na lata. Gdy uda się ten czas przetrwać mądrze obu stronom, za kilka lat to dziecko będzie umiało się bezpiecznie wiązać z innymi ludźmi, funkcjonować w świecie poza domem rodzinnym, a także z ogromną przyjemnością i tęsknotą będzie wracać do mamy i taty. Ważne, żeby każdy rodzic dostrzegł, jak ważny proces dzieje się teraz, za tymi metaforycznymi „zamkniętymi drzwiami”.

Po trzecie i najważniejsze – akceptować, akceptować i jeszcze raz akceptować. I nie, nie oznacza to, że należy pochwalać każde zachowanie dziecka. Nic z tych rzeczy. Chodzi tutaj o akceptację zbudowaną na poczuciu bezpieczeństwa, miłości oraz docenianiu swojego dziecka, takim jakie ono jest. Mowa tutaj o komforcie, który dajemy nastolatkowi: cokolwiek się stanie, jakkolwiek głupio się zachowasz, to istnieje osoba, do której możesz przyjść. Osoba, która kocha bezwarunkowo, która wysłucha, a nie oceni. Nie ulegajmy złudzeniu, że w ten sposób dziecko będzie bezkarne. Nieprawda, nastolatek, który czuje się akceptowany przez swoich rodziców, doskonale wie, że miłość rodzica ma też swoją stanowczość. Wie, że kara dotyczy danego zachowania, a nie tego jakie ono jest. Wie, że rodzic akceptuje je – otacza bezwarunkowym poczuciem bezpieczeństwa, a ewentualne konsekwencje dotyczą niegodzenia się na dane zachowanie.

Przysłowiowa „piłeczka” leży po stronie mamy, która swoimi reakcjami i odczuciami do swojej nastolatki, robi znacznie więcej niż się wydaje. W tym trudnym dla nich obu czasie, jej córka kształtuje całe podwaliny tego, co to znaczy być kobietą, jak budować relacje, jak myśleć o sobie, swojej seksualności.  Bez wątpienia, najcenniejszym darem jaki każda matka, może zawsze dać swojej córce jest akceptacja.

Marta Kogut, psycholog, absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie