Modnie i Zdrowo

Postanowienia noworoczne – instrukcja obsługi

29 grudnia 2016 | Marta Kogut

Fot. Pixabay

Postanowienia noworoczne to temat może nie tyle kontrowersyjny, co raczej…burzliwy. Sceptycy nie widzą w nich sensu, traktują jak bzdurę i próbę oszukania siebie. Jak mantrę powtarzają, że jak człowiek chce się zmienić to wcale nie potrzebuje do tego zmiany w kalendarzu. Z lekkim uśmiechem reagują na tych, którzy co roku stawiają przed sobą nowe (a najczęściej te „nowe” to wcale nie są takie nowe, a raczej dobrze nam znane, bo od lat powtarzane) postanowienia. Entuzjaści noworocznych wyzwań, z każdym początkiem roku mają już gotową listę celów i zmian. Z coroczną nadzieją patrzą na początek roku jak na nadchodzącą szansę, nowy początek. Kto ma rację w sprawie postanowień?

Tego nie rozstrzygniemy, ale z tym zagadnieniem jest pewnie tak jak z większością burzliwych kwestii, że prawda jest gdzieś po środku. Jesteśmy różni, mamy odmienne predyspozycje, charaktery i punkty widzenia na wiele spraw. Owszem, nie każdy potrzebuje „daty”, żeby się zmienić, ale też dla wielu ludzi jest po prostu łatwiej zaczynać, gdy mamy wyraźny punkt. Dajmy sobie wzajemnie prawo by mieć te postanowienia, ale też by ich nie mieć.

Częstym zarzutem do postanowień noworocznych jest to, że bardzo ciężko je utrzymać. W styczniu na fali świeżości mamy jeszcze siłę na działanie. No… może jeszcze w lutym to postanowienie kontynuujemy, a potem jakoś tak nagle… postanowienie znika. Czemu tak się dzieje?

Trochę dlatego, że taka jest ludzka natura. W chwilach kiedy robimy sobie postanowienie zbieramy całą swoją energię, która z czasem po prostu się wyczerpuje. Większość z nas nie ma tyle samozaparcia, żeby ciągle się pilnować (i nie ma w tym zupełnie nic złego). Faktem jest, że to jednak  nie nasza „ludzka natura” jest winna wszystkiemu. Głównym powodem niepowodzeń noworocznych postanowień jest to, że po prostu nie umiemy ich robić.

Stawiamy sobie ogólnikowe, duże oczekiwania, których na dodatek jest zbyt wiele. Schudnę, zacznę uczyć się angielskiego, będę więcej czasu spędzać z rodziną, wyjadę na narty, zacznę biegać, itd. Tak stawiane postanowienia nie mają szansy na powodzenie, chyba, że w międzyczasie trafimy na złotą rybkę, ale nawet ona spełniała tylko trzy życzenia.

Postanowienia noworoczne – jak je konstruować?

Jak więc konstruować postanowienia? Najogólniej mówiąc, „po ludzku”.  Najczęściej planując noworoczne zmiany stawiamy sobie poprzeczkę za wysoko, oczekując od siebie bardziej boskich niż ludzkich możliwości. Po pierwsze, stawiaj sobie konkretne postanowienia, np. „schudnę” zamień na „schudnę 5 kilo”, „będę spędzać więcej czasu z rodziną” zamień na „każdą sobotę będę spędzać z rodziną” i tak analogicznie, w każdym.

Postanowienie, aby było realne musi mieć cel, metę, swój mierzalny punkt docelowy. Potrzebujemy móc zmierzyć naszą zmianę. Po drugie, nie stawiaj sobie wielu postanowień, jedno lub dwa zupełnie wystarczą. Lepiej poświęcić swoją całą energię na jedno postanowienie niż dzielić ją na pięć innych, bo wtedy żadne z nich nie ma naszego pełnego zaangażowania. A na dodatek sami wprowadzimy się prędzej czy później w konflikt, które postanowienie jest ważniejsze.

Po trzecie, każda zmiana wymaga czasu. Nie oczekuj, że wszystko zmieni się w miesiąc. Zmiana, żeby była realna i trwała, potrzebuje co najmniej trzy miesiące. Nie obejdzie się bez dużej dozy cierpliwości i konsekwencji. Warto jednak pamiętać, że czas i tak upłynie.

Po czwarte, bądź gotowy na potknięcia. Nie bój się gorszego dnia, krótkotrwałego złamania postanowienia czy chwil zwątpienia. Daj sobie prawo do popełnienia błędu (ale nie powtarzania go!). Ludzie najczęściej porzucają swoje postanowienia, właśnie w chwili kiedy zdarzy się potknięcie. Myślą sobie „Skoro już i tak zawiodłem to dalsze kontynuowanie zmiany nie ma sensu. I tak mi nie wyjdzie”. Otóż nie prawda, zapamiętaj, że potknięcia i błędy są najważniejszą częścią rozwoju.

Podejmując noworoczne postanowienie warto mieć w głowie te cztery zasady, ale też cztery słowa: NAJPIERW DZIAŁAJ, POTEM UDOSKONALAJ.

Marta Kogut, psycholog, absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie