Modnie i Zdrowo

Sanoczanka szyje stroje ze wszystkich epok, na które są chętni z całego świata

1 kwietnia 2016 | Katarzyna Grzebyk

Fot. Tadeusz Poźniak

Spod igły Gabrieli Glinianowicz wychodzą prawdziwe cuda, jak uszyta z rozmachem bajeczna suknia królowej śniegu, stroje władców Polski, królowej Bony, postaci fantasy czy figur w Karpackiej Troi w Trzcinicy. Patrząc na nie, aż dziw bierze, że świat filmu, zwłaszcza produkcji historycznych, jeszcze się nie upomniał o jej talent. Gabriela, niegdyś krakowianka i studentka archeologii na UJ, a od kilku lat sanoczanka i pracownica tutejszego skansenu, prowadzi w Sanoku pracownię Amictus . Zamówienia na jej stroje spływają z całego świata.

Pani Gabriela pracuje w Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku, gdzie zajmuje się regionalnym strojem ludowym. Ubiory jej autorstwa można było podziwiać m.in. na otwarciu Dworu ze Święcan sanockim skansenie w 2013 roku, na wystawie władców polskich w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, w Kopalni Soli w Bochni czy na wystawie stałej  w Karpackiej Troi w Trzcinicy. Uszycie tych ostatnich było nie lada wyzwaniem, gdyż wystawa była trudna zarówno od strony merytorycznej, ze względu na małą ilość źródeł, jak i technicznej gdyż wszystkie zaprezentowane stroje zostały uszyte całkowicie ręcznie z tradycyjnie tkanych i naturalnie barwionych tkanin.
Stroje historyczne, z bajek i gier
Gabriela Glinianowicz szyje dla muzeów, teatrów, grup rekonstrukcyjnych, realizuje także indywidualne zamówienia. Ostatnio pracowała np. strojami heraldycznymi dla rycerzy duńskich. Teraz zajmują ją stroje Polski szlacheckiej. Wykonuje stroje ze wszystkich epok: od wieków wczesnych, które wynikają z jej archeologicznego wykształcenia, aż do wieku XIX. – Mam rozległe zainteresowania, stąd taka rozpiętość czasowa – mówi. – Szyję głównie stroje historyczne, ale pojawiają się również zamówienia na stroje postacie z bajek i gier.
Archiwum Gabrieli Glinianowicz
Archiwum Gabrieli Glinianowicz
W jej szafach coraz więcej oryginalnych kreacji odzwierciedlających dawną modę, w których występuje na spotkaniach grup rekonstrukcyjnych. – Prywatnie nie ubieram się w stroje poniżej lat 50. XX wieku – śmieje się pani Gabriela, która najbardziej ceni wieki średnie za ogromny postęp w krawiectwie i technice barwienia tkanin. – Może trudno w to uwierzyć, ale dziś nie dorastamy do pięt tym, którzy w średniowieczu robili ręcznie to, co za nas robią maszyny. To była prawdziwa sztuka.
Archiwum Gabrieli Glinianowicz
Archiwum Gabrieli Glinianowicz
Talent odziedziczyła po prababci
Zamiłowanie do szycia pani Gabriela wyniosła z domu rodzinnego. Szyć nauczyła się od mamy, natomiast po prababci, odziedziczyła strych nieźle wyposażony w magazyny mody początku XX wieku, elementy biżuterii czy świetnie zachowany 100-letni manekin, na którym robi przymiarki. Jej przygoda z szyciem rozpoczęła się wraz od wykonania strojów na własny użytek, potem dla znajomych. Jej prace cieszyły się coraz większym zainteresowaniem, dlatego też pięć lat temu dzięki dotacji unijnej założyła firmę Amictus. W jej sanockiej pracowni powstają zarówno najbardziej niezwykłe, misternie wykonane z bardzo drogich tkanin kreacje, jak i skromne słowiańskie sukienki. Wszystkie projekty od początku do końca robi sama, szyje na maszynie lub ręcznie, farbuje tkaniny, haftuje.
– Ciekawy strój można uszyć nawet z zupełnie niepozornych tkanin, wszystko zależy od charakteru,  w jakim ma być on wykorzystywany – mówi projektantka. Wiele projektów wymaga jednak tkanin najlepszej jakości: świetnej gatunkowo polskiej wełny lub sprowadzanego aż z Indii jedwabiu. Ponieważ pomysłów jej nie brakuje, klientom również, więc pani Gabriela jest przekonana, że pracy dla niej nie zabraknie.
Patrząc na imponujące stroje, które uszyła w ciągu ostatnich dwunastu lat, i które można podziwiać m.in., w muzeach w Trzcinicy, Piotrkowie Trybunalskim czy Bochni, aż wierzyć się nie chce, że o jej talent nie upomniał się jeszcze przemysł filmowy.