Modnie i Zdrowo

Jak przeżyć jesień? – Przestaw myślenie i bądź uważny

13 października 2017 | Opracowanie Ewelina Czyżewska

Fot. Pixabay

Na początek – pogódźmy się z faktem, że mamy jesień. Nic nie poradzimy na brzydką pogodę i niekorzystny barometr, a skupianie się na tym fakcie w naturalny sposób nas demotywuje. Powoduje, że nic nam się nie chce i mamy gorszy nastrój. Jesień to też taki czas, kiedy organizujemy się na nowo. Jak sobie z tym poradzić?

Jesień to okres wzmożonej aktywności po letnim wypoczynku. W wielu rodzinach rozpoczyna się rok szkolny, a w związku z tym pojawia mnóstwo rzeczy, które trzeba od nowa uporządkować. – Ogrom spraw i tempo, w jakim trzeba to wszystko zorganizować, u niektórych osób powoduje silną demotywację – wyjaśnia Anna Baran, psycholog, coach, właścicielka Pracowni Psychologii Biznesu. – Niezorganizowani robimy też rzeczy, które nie przynoszą oczekiwanych efektów, ale pochłaniają nam bardzo dużo czasu.  Konieczne jest wówczas przyjrzenie się swoim priorytetom.

Anna Baran, fot. Archiwum prywatne

Uważność – czy naprawdę robię to, czego chcę 

Jest taka afrykańska bajka, która opowiada o hipopotamie mieszkającym na bagnach, któremu kiedyś wypadło oko – opowiada Anna Baran. – Chcąc znaleźć to oko, hipopotam bardzo się szamotał. Podpłynął więc do niego aligator i mówi: Przestań się szamotać. Ale hipopotam w ogóle go nie słuchał. Kręcił się w kółko, szukając tego oka. Pojawiła się też ropucha i mówi: Hipopotamie uspokój się! Ale on dalej nie słuchał. W końcu przyleciał malutki ptaszek i cienkim głosem mówi do Hipopotama: Zatrzymaj się, a wtedy znajdziesz swoje oko. Po tych słowach zwierzę uspokoiło się, stanęło w bezruchu, a muł w bagnie opadł. Woda zrobiła się przejrzysta i wtedy na dnie zauważył swoje oko.

Historia ta jest świetną metaforą tego, jak „zatrzymanie się” pozwala dostrzegać więcej. Wtedy właśnie wyraźnie widać nasze priorytety – wyjaśnia psycholog. – W pędzie dnia codziennego, który jest wyznacznikiem dzisiejszych czasów, robimy dużo rzeczy, które są nam kompletnie niepotrzebne, a pozbawiają nas energii i demotywują. Nie mamy natomiast czasu na te, które rzeczywiście są dla nas ważne. Jesień to dobry moment, aby się temu przyjrzeć.

Motywacja wewnętrzna 

Kolejną istotną wskazówką jest zdiagnozowanie co nas motywuje. Wizja negatywnych konsekwencji czy pozytywnych rezultatów?
Wyobraźmy sobie, że mamy do umycia stertę naczyń. Załóżmy, że nikt inny nie może tego za nas zrobić, ani zmusić nas do tego. Możemy jedynie zmotywować się wewnętrznie. Tylko jak? Otóż część osób pomyśli o korzyściach, jakie przyniesie szybkie umycie naczyń, wyobrazi sobie, co fajnego będzie robić po tym, jak już wykona tę czynność np. chwila relaksu w fotelu z kawą i książką.

Będzie też grupa osób, która zmotywuje się do działania myśląc o negatywnych konsekwencjach, jakie przyniesie nie umycie naczyń np. kłótnia małżeńska, niepokój i wyrzuty sumienia. – Z mojego doświadczenia pracy z ludźmi wynika, że częściej spotykana jest tendencja do motywowania się właśnie tą wizją negatywnych konsekwencji – mówi właścicielka Pracowni Psychologii Biznesu. – To niestety uruchamia w człowieku mechanizmy oporu, zaczynamy wtedy zwlekać z wykonaniem zadania, co wywołuje stres, bo robimy coś na ostatnią chwilę. Dlatego lepiej jest, motywować się wizją sukcesu, ponieważ rozpatrywanie korzyści jakie przynosi działanie, uwalnia w naszym organizmie endorfiny, które sprawiają, że nam się chce. A jeśli połączymy wizję sukcesu z uważnością, będziemy mieć więcej energii i wtedy szansa na sukces jest większa.
W motywowaniu siebie do działania, nie ma czegoś takiego jak „narzędzie wytrych”, które jest idealne dla każdego. Każdy z nas ma inne potrzeby, jest na innym etapie życia, ma też różne doświadczenia osobiste czy zawodowe. Dlatego trzeba poeksperymentować i znaleźć najlepsze dla siebie rozwiązania.

Małe cele

– Dużo łatwiej się motywować, kiedy rozbijemy jeden duży cel na kilka, kilkanaście mniejszych – tłumaczy psycholog. – Jest nawet takie powiedzenie, „że afrykańskiego słonia da się zjeść, ale tylko po kawałku”. I tak samo jest z celami. Jeśli wyznaczymy sobie zbyt duże cele, nie damy rady ich zrealizować, a porażka będzie bardzo bolesna. Dużo łatwiej robić to małymi krokami, bo one nie wywołują w nas lęku. A największą przeszkodą w motywowaniu się, jest właśnie lęk przed porażką, obawa, że coś nam może się nie udać.

Dlatego jeżeli duży cel rozbijemy na kilka mniejszych celów, jest większe prawdopodobieństwo, że ich realizacja zakończy się sukcesem. Mały sukces może być prawdziwym motorem napędowym zmian, bo motywuje nas do dalszego działania i „usypia” nasze mechanizmy obronne, sabotażystów, których mamy w głowie. Przy małych celach ważne jest również ich odpowiednie formułowanie. Cele, które motywują powinny być sformułowane pozytywnie (czego chcę zamiast czego nie chcę), a także powinny być wyznaczone przez nas samych, a nie przez inne osoby, nawet choćby tylko w małym stopniu. Poczucie wpływu oraz sprawczości jest bowiem największą motywacją.